Ktoś ucieka przez pola gdzieś we Francji. W zagajniku parkuje luksusowe audi. W strumieniu usiłuje zmyć krew z fotela, z pasa i rąk... Zaciera wszelkie ślady. Zarzuca plecak na ramię i odchodzi. Zabiera jednak coś jeszcze...
W nieznośnym upale wśród obezwładniającej ciszy i w paraliżującym słońcu idzie przed siebie. Tylko dokąd? Tego nie wie. Nie ma pieniędzy, żadnych planów, za to ma siniaki na twarzy. Dowiadujemy się, że jest Anglikiem. Widzimy, że jest inteligentny i wrażliwy. Domyślamy się, że jest młody. Wiemy, że musi się ukrywać...
W desperacji wchodzi do ogrodzonego drutem kolczastym lasu i dociera do farmy wyglądającej na opuszczoną. Prosi o wodę młodą tajemniczą kobietę z dzieckiem na ręku...
Nie spodziewa się, jak szybko i w jak bardzo dramatycznych okolicznościach będzie mu dane tu wrócić. I w jak deliryczno-surrealistycznej scenerii, przywodzącej na myśl scenerię największych XIX- i XX-wiecznych mistrzów prozy, będzie uwięziony – a może ocalony.
To brzydko-piękne odcięte od świata miejsce i jego zagadkowi mieszkańcy są wielką mroczną tajemnicą. Choć w tej nieodgadnionej dziwności wszystko i wszyscy są aż do bólu prawdziwi – w swoich słabościach, porywach szlachetności, w swoich zbrodniach i karach...
W „Ranach kamieni” wszystko jest inne niż w doskonale znanych czytelnikom thrillerach „Chemia śmierci”, „Szepty zmarłych” i „Wołanie grobu”, tylko Beckett nadal pozostaje mistrzem wyrafinowanej prozy, oszczędnych środków, bogatego języka, plastycznych opisów. Mistrzem emocji, nastroju, strachu i tajemnicy.
↧
Rany kamieni
↧